Włodek Małkowski
Coś takiego! Włączam tę diabelską machinę, a tu już od rana Ewangelia Szatana. A więc jednak moje przeczucia się potwierdzają. Jakieś trzy dni temu przyszedł tu rudy kot. Pospacerował sobie, przystanął i dobrze mi się przyjrzał. Od razu wiedziałem, że coś nie tak, bo nasze koty się pochowały. Potem ta afera z żarówką, a teraz to już prądu nie ma na całej klatce schodowej i nie jest to wina żarówki.
Wczoraj usłyszałem czyjś głos, a potem zatrzaskujące się drzwi sąsiada. Kiedy wyszedłem stał przede mną około 66 letni mężczyzna, bardzo przyzwoicie ubrany o twarzy gładkiej jak dzidziuś. Na mój widok zdziwiony i jakby zaskoczony zapytał:
– To tu jeszcze ktoś mieszka?
– Tak, ja jeszcze sobie mieszkam.
– A ta pani?
– Nie ma jej i nie wiem kiedy będzie.
– Mogę tam wejść.
– Nie radziłbym, bo schody stare i strome, a chwilowo światła nie ma.
– Proszę niech pan jej przekaże tę wizytówkę – podał mi kawałek plastiku, na którym dostrzegłem logo jakiegoś kredytowego przybytku oraz jego nazwisko: Grabarz.
Wyszliśmy na zewnątrz i odprowadziłem go do jego przepięknego szafirowego samochodu. Rozglądając się powiedział:
– Piękny tajemniczy teren czy tu była kiedyś jakaś fabryka, no jakieś interesy prowadzono?
-Nie, tu nikt nie prowadził nigdy, żadnych, jakiś tam interesów.
Odjechał. W szufladzie na list zostawił małą kopertę, na której pięknymi, odręcznie stylizowanymi literami było jej Imię i Nazwisko.
Tak! Muszę uważać na tę wariatkę. W ciepłe okresy całe noce przesiaduje na ganku czytając grubą księgę w czarnej obwolucie ze złotym pentagramem. Nosi na rzemyku kryształ i dziwne pierścienie. Wpada zawsze do mnie, gdy oglądam ważny mecz i przeszkadza opowiadając jakieś głupoty, które nic mnie nie obchodzą. Poza tym zadaje się z dziwnymi gitarzystami.
Chyba skontaktuję się z księdzem Natankiem. Póki co z mieszkania nie wychodzę. Mam dość jedzenia i tytoniu. Poza tym słyszę jak niekiedy cale noce pyskuje komuś przez telefon. A to chyba nie jest normalne, tak po nocach pyskować przez telefon. Szczególnie wtedy, gdy jest pełnia księżyca.
Póki co, nie wychodzę. Tym bardziej, że zaintrygowała mnie reakcja tego przyjemniaczka, gdy wynurzyłem się nagle zza kotary, która przesłania moje drzwi. Jakby zawiedziony, zaniepokojony… jakby ducha zobaczył.