Degustacje. „Dekalog: Volare” – człowiekowi w rozpaczy można pomóc! Teatr moralnego niepokoju

Anna Roś

„Dekalog: Volare” Marcina Wierzchowskiego to drugi spektakl Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu z cyklu „Dekalog”. Cykl ma na celu przedstawienie i skomentowanie współczesnej moralności. Reżyserowi i aktorom udało się to w 100 procentach, uczciwie i trafnie. Zarówno dorośli aktorzy i dzieci z działającego w WOK-u Małego Teatru „Frędzle”. Stworzyli wielopłaszczyznową opowieść o człowieku, o jego przynależności do świata zwierząt, o potrzebach duszy i o wyjściu poza ograniczenia ciała i umysłu. Fundamentem przedstawienia jest historia siedemnastowiecznego świętego Józefa z Copertino, który pod wpływem ekstazy unosił się nad ziemią, oraz badania nad szympansami i ich podobieństwo do człowieka. Spektakl składa się z trzech części. Każda pokazuje inny wymiar człowieczeństwa. Zwierzęcy, ludzki i duchowy. Wspólnym tematem każdej z nich jest próba pokonywania własnych ograniczeń.

Dekalog Volare
Dekalog Volare

Akt pierwszy bazuje na odkryciu, że genom szympansa w niemal 99 procentach pokrywa się z ludzkim. Przy tak bliskim stopniu pokrewieństwa istniejąca klasyfikacja biologiczna jest błędna, należałoby umieścić człowieka i szympansa w tej samej rodzinie biologicznej. W USA toczy się proces o nadanie szympansom statusu osoby. Reżyser rozważa hipotetyczną sytuację – co, by się stało, gdyby szympansom udało się przeskoczyć ewolucję i nagle zamieszkałyby obok nas? Co znaczyłoby to dla ludzi, a co dla małp? Na naukowej debacie ludzie dali upust swoim niepokojom i spekulacjom. Niektórzy zafascynowani pomysłem zrównania praw szympansów i ludzi, inni kpiący lub wrogo nastawieni. Małpy natomiast widząc szansę wyjścia z klatek wpadają na pomysł, żeby naśladować ludzi. Chcą wolności. Oczywiście jest to metafora – przekroczenia swoich ograniczeń, ale też wykluczenia i tresury, której w różnych momentach swojego życia doświadczamy. Małpi wątek zmusza widza do zastanowienia nad kondycją człowieka. Nad życiem, w którym próbujemy dopasować się na siłę do obowiązującego systemu, spełniać cudze oczekiwania coraz bardziej tracąc kontakt ze sobą i pogrążając się w rozpaczy. O tym mówi kolejna część.

??????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????
Dekalog Volare

Akt drugi. Na scenie bohaterowie odgrywają współczesne, obyczajowe sceny. Poznajemy ich sytuacje rodzinne, związki i przyjaźnie. Sceny zawierają mnóstwo trafnych obserwacji. Widzimy ludzi, którzy mijają się, nie potrafią ze sobą rozmawiać, którzy zawodzą pokładane w nich nadzieje, są drażliwi, popadają w rutynę i depresję (z małymi wyjątkami, jak od początku pozytywna postać Adriana czy poszukującej Wery). Ludzi nie mogących uwolnić się od przeszłości, jakby odcisnęła na nich niezmywalne piętno. Cierpią na tym ich relacje. Dochodzą w końcu do momentu, w którym muszą zastanowić się, czego naprawdę chcą i co mają dalej zrobić z własnym życiem, w którym czują się pogubieni. A przecież wszystko, co potrzebne jest w zasięgu ręki. Jesteśmy zwierzętami, ale posiadamy też element duchowy, z którym jeśli pozostaniemy w kontakcie można dokonać rzeczy, których nie spodziewamy się po sobie. Inspiracji szukajmy w natchnieniu i wykorzystajmy ją w realnym życiu. Można wyjść poza naszą zwierzęcość i ograniczenia wynikające z ciała. Sprzyjają temu dziecięca ufność w marzenia i upór w ich realizacji, przywołana w spektaklu nawiązaniem do filmu „Niekończąca się opowieść” i dziecięcą sztuką „Kura, która chciała latać”.

Dekalog Volare 3
Dekalog Volare

Akt trzeci dotyczy autora przedstawienia i jego fascynacji włoskim świętym żyjącym w siedemnastym wieku. Zaczyna się surrealistyczną sceną przesłuchania Marcella na lotnisku. Wybrał się on do Copertino, żeby zrealizować film o świętym Józefie. Włochy są pokazane w sposób bardzo włoski, jest nawet mafia. Wszystko dzieje się w dziwnej cyrkowej konwencji, jak u Felliniego – halucynacje, baloniki i piękna kobieta w kilku wcieleniach – stewardessy, żony, kochanki i matki. Jest w tych postaciach aluzja do filmu „8 i pół”. Marcello to Marcello Mastroianni, a zarazem także alter ego Marcina Wierzchowskiego, na co wskazuje imię, które jest włoskim odpowiednikiem słowa Marcin. Podobnie jak reżyser sztuki Marcello boryka się z tematem lewitacji i nie wie, co począć z historią świętego, jak ją wykorzystać. Jest ona zbyt irracjonalna. Rozum normalnego człowieka buntuje się przeciwko takim faktom, jak te z życia Józefa. Święty lewitował niemal w tym samym czasie, kiedy Newton ogłosił prawo powszechnego ciążenia. Fizyk nie miał z tym problemu, umiał pogodzić naukę i wiarę. Swoje życie poświęcił naukowemu badaniu Biblii, proroctw i chronologii świata. Na tej podstawie obliczył nawet datę końca świata na rok 2060. Nie przeszkadzało mu to twierdzić, że to Bóg rządzi wszystkim i wie o wszystkim, co może być zrobione.

Dekalog Volare 4
Dekalog Volare

Słowo volare znaczy latać. W sztuce rozumiane jest to, jako wzniesienie się na wyższy poziom rozwoju. Egzystowanie na wysokim poziomie świadomości w codziennym życiu i czerpaniu sił ze świata duchowego. Latająca kura to znana metafora Anthony’ego de Mello. Tutaj użyta w innym znaczeniu. Orzeł z „Przebudzenia” nie latał, bo myślał, że jest kurą. Umysł trzymał go przy ziemi i nawet nie próbował wzbić się w powietrze. Tu kura pomimo braku fizycznych możliwości marzy o lataniu i udaje jej się to, pokonuje grawitację z małą pomocą przyjaciół. Niezależnie jednak od tego, czy jest się orłem czy kurą, sens pozostaje ten sam. Trzeba mieć cel i próbować. Jesteśmy uwiązani swoim wyobrażeniem o sobie i o przeszkodach niczym sznurkiem. Wystarczy go przeciąć, by spełnić marzenia i zacząć żyć inaczej. Spektakl pokazuje gdzie należy szukać siły, aby pokonać lęki, porażki, sprawy losowe i wszystko to, co stanowi o naszym ograniczeniu. Mówi o realizacji marzeń i mierzeniu się z rzeczywistością. Ma podobny przekaz jak akcja społeczna Michała Bałdygi dotycząca niepełnosprawnych – wszyscy możemy być superbohaterami, jeśli tylko damy sobie szansę. W wywiadzie Marcin Wierzchowski powiedział, że marzy, aby powstał spektakl, po którym widzowie wyjdą z pytaniem „czym jest dla mnie ten lot, o czym zapomniałem, w jakim punkcie jego realizacji jestem.” Myślę, że osiągnął swój cel. Przynajmniej ze mną mu się to udało. Poszukując duchowych odpowiedzi dla siebie, wskazał je niczym szaman również innym. We współczesnym świecie ludzie odcięci są od korzeni i bezpośredniego kontaktu z duchowością. A to właśnie ona daje poczucie bezpieczeństwa, nawet wśród przerażających okoliczności. Oderwanie od niej niepokoi nawet wśród pozornego ładu.

Święty Józef z Copertino
Święty Józef z Copertino

Historia św. Józefa z Copertino na podstawie „Żywotów świętych” Ernesta Hello

Reżyser sztuki zetknął się z jego historią w książce krakowskiego antropologa Dariusza Czai „Gdzieś dalej, gdzie indziej”. Ja znalazłam informacje o nim w „Żywotach świętych”. Lewitujący święty naprawdę nazywał się Józef Maria Desa. Urodził się w Copertino 17 czerwca 1603 r. Był synem rzemieślnika. W chwili, gdy miał przyjść na świat, jego ojcu za długi zajmowano mieszkanie, matka schroniła się w stajni i tam go urodziła. Był wątły i chorowity. Jego ciało pokrywały złośliwe rany. Wyleczył go pewien Pustelnik. Od tej pory chłopiec chciał wstąpić do zakonu. Zwrócił się do franciszkanów. Nie przyjęli go, gdyż nie posiadał żadnego wykształcenia. Dano mu szansę u kapucynów, ale też długo nie zagrzał tam miejsca. Wrodzona nieudolność i zamyślanie się czyniły zeń niedołęgę życiowego. Zadecydowano, że nie jest zdolny ani do pracy, ani do życia duchowego. Wydawał się śmieszny ludziom, którzy go otaczali. Wszyscy widzieli jego wady, nie dostrzegając wielkości. Wydalono go z klasztoru. Zdjęto zeń szaty zakonne. Utrzymywał później, że cierpiał wtedy, jak gdyby zeń zdzierano skórę. Nie znajdując pomocy u rodziny, która go przepędza dostaje się do klasztoru w Grotella, gdzie powierzają mu opiekę nad mułami. Bardzo chciał zostać księdzem. Pomimo przeciwnościom i własnym brakom zdał egzaminy i został kapłanem 4 marca 1628 r. Początkowe lata były dla niego ciężkie. Z ubóstwa popadł w depresję. Skarżył się Bogu na Boga. Ten wynagrodził mu w końcu nędzę. Józef zyskał dar. W wieku 26 lat doświadczył pierwszej lewitacji, a potem pojawiły się następne. Zamiast widzieć ludzi takimi, jakimi są, widział ich często pod postacią zwierząt, przedstawiających właściwy stan ich duszy. Odczuwał wonie, których nikt nie czuł, wonie duchowe. Odczuwał fizycznie to, co istniało jedynie w sferze moralnej. Całe godziny spędzał zatopiony w głębokim rozmyślaniu.

„Dekalog Volare.” Premiera 26 kwietnia 2014.

Tekst i reżyseria: Marcin Wierzchowski. Scenografia: Matylda Kotlińska. Muzyka: Michał „Litwa” Litwiniec. Choreografia: Baśka Gwóźdź. Współpraca dramaturgiczna: Michał Pabian. Asystentka scenografki: Agnieszka Zdonek.

Występują: Joanna Łaganowska, Małgorzata Łakomska, Irena Sierakowska, Irena Wójcik, Michał Kosela, Rafał Kosowski, Filip Perkowski, Tomasz Pisarek, Tadeusz Ratuszniak, Czesław Skwarek, Piotr Tokarz oraz Mały Teatr „Frędzle” – w składzie: Alicja Baranowska, Emilia Dereń, Sandra Janik, Klaudia Janik, Justyna Pacoń, Miłosz Baranowski, Bartek Motyl. Instruktorka: Karolina Jefmańska.

Zwiastun spektaklu:

Polecam także wywiad z reżyserem spektaklu Marcinem Wierzchowskim

http://cienieteatru.wordpress.com/2014/04/28/szympansy-normalsi-i-marcello-wywiad-z-marcinem-wierzchowskim-rezyserem-spektaklu-dekalog-volare/

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.