Perły przed wieprze. Naiwny profetyzm Jarosława Mikołajewskiego

Marek Szarek

„Eros i Psyche” – Canova

Minął 14 lipca – święto Rewolucji Francuskiej, które moi lewicowi Przyjaciele przeoczyli i minęła rocznica Grunwaldu, czego nie dało się nie zauważyć, ponieważ moi patriotycznie zorientowani Znajomi odtrąbili zwycięstwo nad Teutonami, jak internet długi i szeroki.

Ja nie miałem głowy do rocznic, bo w sobotę trafili na mój stragan koloniści. Udzieliłem im 10 % rabatu na wszystko, a wychowawczyni pozwoliłem wybrać okulary przeciwsłoneczne – gratis. Z binokli opiekunka musiała być zadowolona, bo następnego dnia wróciła z koleżanką, którą też obdarowałem. Dzieci z obu grup kupowały, aż furczało, a mój portfel pęczniał od banknotów, jak tłusty gąsior na pastwisku.

Dopiero dzisiaj mam czas dla siebie, więc nadrabiam prasowe zaległości z weekendu.

W sobotniej Wyborczej czytam włoskie impresje Jarosława Mikołajewskiego. Czytam, żuję, przełknąć próbuję, ale nie mogę, bo tekst gulą staje mi w gardle i rośnie, jak zakalec na drożdżach. Takich wykwitów egzaltowanego pięknoduchostwa, naiwnego profetyzmu i złośliwego głupstwa, nie spodziewałem się znaleźć w korespondencji znanego poety i tłumacza.

Mikołajewski pisze z malowniczej Toskanii, gdzie spędza wymarzony urlop. Nasz wrażliwiec zwierza się czytelnikom, że wędrując wśród winnic, nie jest w stanie cieszyć się urokami krajobrazu, bo nieustannie myśli o 600 bezimiennych uchodźcach, którzy utonęli w drodze do Włoch.

Lecz kiedy poeta informuje nas o śmierci 17 letniej Michelle, zamordowanej niedawno w Rzymie przez migranta, który wrzucił ciało do wózka z supermarketu i pozostawił obok śmietnika, nie jest już tak zbulwersowany, ponieważ Włosi nie mówią przy tej okazji o zbrodniczych skłonnościach uchodźców. – Uff, co za ulga!

Zaś za morderstwo na Michelle – sugeruje poeta, odpowiedzialny jest również włoski Kościół, który postradał rząd młodych dusz, walcząc o życie nienarodzonych. Dlatego, kiedy czuły wędrowiec napotyka w podróży po zielonych wzgórzach Toskanii wiejski kościółek, omija go, bo jak pisze – z kościoła wieje nudą, a msza prowadzona jest w jakimś nieludzkim języku, którego nawet on – biegły tłumacz nie jest w stanie zrozumieć.

Na koniec pięknoduch zwierza się czytelnikom, że ma receptę na rozwiązanie obu kwestii – zarówno problemu integracji uchodźców, jak i kryzysu religii w państwach Zachodu!

– Trzeba przywrócić „wiarę w zbawcze pogaństwo śródziemnomorskiej mitologii! – woła poeta. – Bogiem zrobić: las, morze, Erosa i Psyche” – wieszczy Mikołajewski.

Kiedy to czytam, wyobrażam sobie reakcje islamskich migrantów na jego rewelacje. Na pewno Syryjczycy i Banglijczycy byliby zachwyceni i masowo przechodzili na nową wiarę. Jedni do lasa, drudzy do Psyche, a najwięcej do Erosa.

Ale na tym nie koniec! Pan poeta proponuje też nową wiarę Polakom. A kiedy się nawrócą – prorokuje Mikołajewski – „wtedy nastąpi nowy chrzest Polski – chrzest Mityczny, Olimpijski, Śródziemnomorski. Wszystkie te chrzty redakcja Gazety Wyborczej napisała od wielkiej litery.

Czytam nowe Bałwaństwa poety Jarosława, i nie wiem czy śmiać się, czy iść na wódkę?

Wypiłem i poczułem się, jak nowo-ochrzczony, czego i Wam życzy – Olimpijczyk Pomocniczy.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.