Królestwo ciemności

Monika Małkowska

oo

Co najbardziej mi doskwiera w Polsce?

Pogarda. Pogarda dla tego, co wartościowe, ale się nie „sprzedaje”. Pogarda dla godności ludzkiej.

Wystawa „Postęp i higiena” w Zachęcie mówi o klęsce (?) rasizmu, eugeniki i innych nieludzkich formach „wartościowania” ras, ludzi; o eliminowaniu jednostek „nieprzydatnych”. Chętnie dopisałabym do tej wystawy kolejny rozdział: jak dziś niszczy się (eliminuje) „nieprzydatnych” – czytaj, niezaradnych. Nie potrafiących bądź nie chcących uczestniczyć w pędzie do kasy. Tylko… nikt by takiej wystawy nie chciał.

Nad przeszłością można pomruczeć, popomstować, potępić. Współczesnych złoczyńców nie spotyka żadna restrykcja. Na pewno jest wśród WAS wielu, którzy zaznali upokorzenia, gdy za świetnie wykonywaną pracę dostają nic lub sławetne „symboliczne” wynagrodzenia, za które mogą kupić flaszkę wódki i się urżnąć – bo nawet na knajpę nie wystarcza. Dowiedziałam się ile wynosi honorarium za całostronicową recenzję (6,5 tys. znaków) w Nowych Książkach: 150 zł brutto, czyli na rękę stosownie mniej. To odpowiedzialne i trudne zajęcie – napisanie ciekawej recenzji, nie polegającej na streszczeniu, tylko wysnuciu wniosków. Kilka dni pracy. Ile takich można na miesiąc? Pomijając brak miejsca w piśmie – góra trzy. Znaczy, za miesiąc pracy, dostanie się około 300 zł. Wniosek z tej wyceny? Nie należy zajmować się się książkami. Nie przeżyje się. (Chlebodawcą Nowych Książek jest Instytut Książki. Może IK zorganizuje darmowe zupy dla autorów?)

Oczywiście, są gwiazdy (celebryci, politycy) – takim za felieton płaci się nawet do kilku tysięcy. Średnia wypada ok. 2 tys. za tekst na pół strony. W tej dziedzinie (sztuka, kultura, krytyka) nie ma znaczenie ani wykształcenie (proces permanentny, jeśli chce się być na bieżąco), ani talent, ani dorobek. I dlatego, że jest, jak jest, co cwańsi i będący bliżej żłobu (redakcji) tworzą mafijki. Rozdają sobie obsługę festiwali, promocji, prowadzenia koncertów, i innych ekstra źródeł zarobku. Pieką kilka pieczeni: ich nazwiska są wciąż powtarzane na antenie (radia, tv), i to im oferuje się te dodatkowe, wysokopłatne „usługi”. Dlatego „wolny strzelec” nie przeciśnie się przez te sitwy. Tak to dziś działa. Tym „niezależnym” płaci się „symbolicznie” (naprawdę – ONI, płacodawcy, w ten sposób to określają) lub NIC (kiedy zapraszają do radia/tv jako „eksperta”). Tym skorumpowanym (piszącym/mówiącym co trzeba, pod PR) daje się stałe wejścia w mediach, dodatkowe cukierki (pisałam) i ich wywyższa się, jako „fachowców”. Kompletna bzdura.

Wolność mediów to fikcja. Wolność bycia krytykiem – samobójstwo. Dlaczego nie ma wolnych mediów? Bo zlikwidowano wolną konkurencję. A to podstawa wszelkiego rozwoju – konkurencyjność jakościowa, nie ilościowa. Nie chodzi. np. o napisanie kilku informacyjek dziennie, przepisanych z PR-owych notek, lecz o OCENĘ zjawiska – a to trudne i odpowiedzialne. Nie ma wolnych mediów, bo lukratywne (wpływowe, opiniotwórcze) miejsca przypadają tym z klucza (towarzyskiego, rodzinnego, biznesowego – jak kiedyś z klucza partyjnego). Nie ma wolnych mediów, bo uczciwie (rzetelnie, w zgodzie z sumieniem) piszący/mówiący dziennikarze są odsuwani lub nie opłacani (wiadomo, uczciwość – cecha samobójców).

W tym miejscu aneksik do wczorajszej debaty (której prawie nikt nie śledził, bo słabo nagłośniona). Była mowa o nowym uzależnieniu mediów – od kasy, układów, kolesiostwa. I – m.in. – o tym, że rzekomo naród (czyli odbiorcy) chcą głupot. Otóż z ostatnich dni mam dowody, że do wody… z tym uproszczeniem. Wczoraj pan hydraulik osiedlowy pytał mnie o Tygodnik Kulturalny, w którym mnie widuje (bo ogląda), prosząc o ocenę pisarskich umiejętności córki, 17-latki (bo dziewczynę ciągnie do literatury, a nie do szafowania szafiarek). Jakiś czas temu – to samo u szewca (już bez polecania literackich prób latorośli). Jeszcze jakiś czas temu – chłopcy i chłopy ze zjazdu harley’owców. Więc przestańcie wciskać ludziom ciemnotę – że niby są głupi, zmęczeni i pragną tylko rozrywy! Jasne, łatwiej zawiadować otumanionym i bezmyślnym tłumem – ale to nie wybór ogółu, tylko polityka… polityków.

Jesteśmy nie tyle Afryką, co Królestwem Ciemności. Niszczymy, co dobre; wynosimy na piedestał wszelkie zło – od przekrętów po artystyczne badziewie. Najgroźniejsze, co nas spotkało (spotyka i spotykać będzie) to wyzerowanie wartości, jakości, ludzkich odruchów. Nie reagujemy, jak kiedyś na przejawy zła – a pełno tego dookoła. Uszy po sobie i płakać w kącie. W pojedynkę. A media jedynie ogłuszają papą idiotyzmów. I tu pytanie – nie wiadomo, do kogo: skoro rzesze humanistów, których nadal kształcimy, nie mają szans utrzymać się z zawodu (pasji), to po diabła robi im się nadzieję? Oszukuje, że coś będą mogli? Przecież to hipokryzja!

Zapewne też jest niemało (może jeszcze więcej) takich, których zwolniono z pracy, bo tego wymagała racja kapitalistyczna, potrzeba zluzowania miejsca dla córki i inne pozamerytoryczne powody. I nawet jeśli dałoby się przełknąć ten szok, to FORMA w jakiej dowiadywali się (dowiadują) o zwolnieniu nie pozwala zasnąć spokojnie tygodniami, latami. Miałam kiedyś taki pomysł: skrzyknąć formację „FAJERSÓW” (od ang. to be fired – wywalony, zwolniony z trzaskiem). To by były ciekawe opowieści! I dopiero obnażyłoby się współczesne sposoby marginalizowania, usuwania.