O logice i upokorzeniu Putinowskiej Rosji

Dariusz Zalewski

Wojna zawsze jest okazją do wzmożonej aktywności publicystycznej rozmaitych ludzi, których z jakichś powodów uważamy za ekspertów. Najczęściej zadawane im pytanie przed wybuchem wojny brzmi: czy dojdzie do wojny? Owi eksperci ochoczo dzielą się swoimi przemyśleniami różnie na to pytanie odpowiadając.

W Polsce również pytano od kilku tygodni rozmaitych ekspertów czy Rosja najedzie na Ukrainę. Ekonomiści (Piotr Kuczyński), politycy (Bronisław Komorowski, Radosław Sikorski), generałowie (Mieczysław Gocuł, Mirosław Różański) oznajmiali, że wojna na pełną skalę jest mało prawdopodobna, gdyż Putin nie jest szaleńcem, a Polska jest krajem bezpiecznym.

Można złośliwie powiedzieć, że dobrze iż wspomniani generałowie są w stanie spoczynku, a Komorowski nie jest prezydentem i nie decydują o sprawach fundamentalnych.

Ale pal licho zdolności analityczne takiego czy innego „eksperta”, choć z pewnością nie powierzyłbym swoich pieniędzy Panu Kuczyńskiemu (doradcy finansowemu) skoro jego prognozy nie sprawdziły się. Znacznie ważniejszą kwestią jest odpowiedź na pytanie dlaczego poważni ludzie tak znacząco mylą się.

Odpowiedź jest prosta i tkwi w logice. Otóż mylą się, gdyż przyjmują założenie, które determinuje ich sposób myślenia. To założenie brzmi: Putin nie jest szaleńcem, a zatem potrafi kalkulować! Oczywiście kalkulować wedle zasad, które są nam znane i podzielane przez drugą stronę, a zatem mamy wspólną podstawę do oszacowania kosztów i korzyści.

Innymi słowy, ja wiem co ci się opłaca, ty wiesz co mi się opłaca, ja wiem, że ty wiesz, co mi się opłaca. Podstawowa zasada logiki mówi nam, że wynik końcowy każdej kalkulacji jest konsekwencją założeń, które poczynimy, a założenia dotyczące sposobu kalkulacji Putina okazały się fatalnie błędne.

Od lat postuluję, aby logika była obowiązkowym przedmiotem w szkole podstawowej i obowiązkowym egzaminem maturalnym, może wówczas owi ekonomiści, politycy i generałowie rzadziej by się mylili. A o możliwość wybuchu wojny częściej należy pytać siwobrodych filozofów, którzy znają logikę, na przykład dorobek uczonych ze Szkoły Lwowsko-Warszawskiej.

Wojna trwa i daj Boże, że szybko zakończy się. Nie wiem kto tę wojnę wygra, ale mam nadzieję, że przegra ją Rosja i Putin.

Rosja jest duża i zróżnicowana, i krzywdzące byłoby dla takich ludzi, jak nasz WiPowski przyjaciel, dysydent Aleksandr Podrabinek czy współczesny rosyjski artysta Mikhail Novitskiy, twierdzenie, że są winni śmierci wielu ludzi w Ukrainie.

Ale współczesna Rosja jest Putinowska – to Rosja KGB-isów, OMON-owców i tzw. zwykłych ludzi rosyjskich, którzy potulnie chodzą na wybory i marzą o wielkiej Rosji. To jest współczesna Rosja, którą należy upokorzyć na oczach świata. Ukraińcy mogą tego dokonać odbijając w tej wojnie zaanektowany kilka lat temu Donbas (tzw. Republikę Doniecką i Ługańską) oraz Krym.

Jeśli nie chcemy by światem współrządził szaleniec powinniśmy pomóc Ukraińcom upokorzyć Putinowską Rosję wspieraną przez wyrachowanych i chciwych polityków z Zachodu robiących z rosyjskimi bandytami interesy (były kanclerz Niemiec, były premier Francji, była minister spraw zagranicznych Austrii itp.).

Powinniśmy domagać się, podobnie jak dzielni ukraińscy pogranicznicy z Wyspy Węży na Morzu Czarnym, aby barbarzyńcy z Rosji i ich poplecznicy z państw zachodnich poszli w pizdu! Jeśli tego wspólnie nie zrobimy to za chwilę zapomnimy o tej wojnie, szemrane interesy wezmą górę zgodnie ze starym powiedzeniem, że pieniądze nie mają barwy politycznej, które nawet komuniści pokroju Leszka Millera zaadaptowali na własny użytek.

Upokorzenie Putinowskiej Rosji urosło do rangi racji stanu – stanu cywilizacji.

Sprawa Mirosława Ciełuszeckiego a „Proces” Franza Kafki

Dariusz Zalewski

Magdalena Marchocka – Proces, Pracownia Plakatu I

Franz Kafka swoją ponurą, ale i genialną w przekazie, powieść „Proces” zaczyna od zdania: „Ktoś musiał zrobić doniesienie na Józefa K…, bo mimo że nic złego nie popełnił, został pewnego ranka aresztowany.” Józef K. zmaga się w powieści Kafki z machiną niesprawiedliwości, która niechybnie prowadzi go do egzekucji. Na nic mają się odwołania do zasad logiki i instytucji, które zasady logiki powinny stosować. Kafka smutny los Józefa K. wieńczy zdaniem „Logika wprawdzie jest niewzruszona, ale człowiekowi który chce żyć, nie może się ona oprzeć. Gdzie był sędzia, którego nigdy nie widział? Gdzie był wysoki sąd, do którego nigdy nie doszedł? Podniósł ręce i rozwarł wszystkie palce. Ale na gardle jego spoczęły ręce jednego z panów, gdy drugi tymczasem wepchnął mu nóż w serce i dwa razy w nim obrócił.”

Co łączy sprawę Mirosława Ciełuszeckiego ze sprawą Józefa K? Niemalże wszystko, poza tym, że Józef K. to postać literacka, a Mirosław Ciełuszecki to postać realna.

Mirosław Ciełuszecki został oskarżony w 2002 roku o działalność na szkodę spółki, w której miał 98% udziałów. Żaden z mniejszościowych udziałowców nie złożył pozwu przeciwko Mirosławowi Ciełuszeckiemu, a zatem prokurator, z pogwałceniem podstawowej reguły logiki qui bono, oskarżył go o to, że działał de facto na własną szkodę. Ten zarzut zaakceptował sąd. Konkretnie chodziło o to, że Mirosław Ciełuszecki jako osoba fizyczna sprzedał swojej spółce nieruchomości, do czego miał prawo. Prokuratura i sąd uznał, że sprzedaż odbyła się po zawyżonej cenie na niekorzyść spółki, choć Ciełuszecki dysponował wyceną rzeczoznawcy. Ale to nie wszystko, Ciełuszecki uzyskane z transakcji pieniądze przekazał swojej spółce podwyższając kapitał oraz spłacając część jej zobowiązań. Czy można zatem w Polsce, podobno niepodległej i suwerennej, postawić zarzut działania na własną szkodę i trafić do więzienia?

Można, Mirosław Ciełuszecki trafił na 6 miesięcy do aresztu w 2002 roku w okresie rządów SLD i Leszka Milera, kiedy do aresztu trafiło wielu przedsiębiorców. Wielu z nich po latach uzyskało odszkodowania za niesłuszne aresztowanie i straty, jakie ponieśli. Mirek nie dostał odszkodowania, choć zrujnowano jego firmę i zdrowie, gdyż jest winny działania na własną szkodę. Jego proces trwa 18 lat, a w dn. 22 października 2019 roku Sąd Apelacyjny w Białymstoku wydał wyrok trzech lat bezwzględnego więzienia. Proces jednakże nie zakończył się, bowiem sędziowie apelacyjni w swojej mądrości postanowili uchylić wyrok sądu niższej instancji uniewinniający oskarżonego od części zarzutów.

Podstawowym terminem opisującym sytuację Mirosława Ciełuszeckiego jest „absurd”. Absurd jest zaprzeczeniem logiki, która wyznacza ścieżki komunikowania się i postępowania oraz kryteria ich oceny. Każdy prokurator/sędzia musi zdać egzamin z logiki, aby pojąć podstawowe zasady, wedle których będzie oskarżał/orzekał. Akt oskarżenia i orzeczenie wyroku wbrew zasadom logiki powinno skutkować jego uchyleniem a autorom przynieść niesławę. Ale jeśli systemem rządzi absurd, każdy werdykt nie tylko jest możliwy, ale też system pozbawia się możliwości oceny samego siebie.

Teoria systemów uczy, że systemy mają zdolność do reprodukcji samych siebie, a to oznacza, że zarówno systemy działające wedle zasad logiki, jak i absurdu reprodukują się. Co więcej, socjologowie zajmujący się systemami biurokratycznymi (system wymiaru sprawiedliwości z definicji do takich należy) dowiedli, że mają one tendencję do petryfikacji swoich zachowań co prowadzi do zgoła oczywistej konkluzji, że wzmocnieniu ulegają zasady, wedle których system funkcjonuje. To bardzo niebezpieczna sytuacja w przypadku systemów działających wedle zasad absurdu, gdyż reprodukują one swoją patologiczną funkcjonalność. Franz Kafka opisał na przykładzie Józefa K. patologiczną funkcjonalność wymiaru sprawiedliwości, prokuratorzy i sędziowie z Białegostoku dowiedli, że literacka fikcja stała się rzeczywistością.

W sprawie Mirosława Ciełuszeckiego jest wszystko, czego w procesie prowadzonym w zgodzie z zasadami logiki być nie powinno. Mamy zagubione dowody rzeczowe (komputer zawierający specjalistyczne oprogramowanie do operacji finansowo-księgowych wraz z serwerem), fałszywych i niekompetentnych biegłych, na podstawie których opinii oskarżonego skazano, wreszcie żądanie sądu, aby skazany zapłacił kilkadziesiąt tysięcy zł. m.in. za owych biegłych oraz „zabezpieczenie danych komputerowych”, które zwyczajnie zniknęły po zarekwirowaniu przez prokuraturę komputera na poczet prowadzonego śledztwa.

Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie zagubionego komputera z serwerem twierdząc, że sprawa przedawniła się. Zachowanie prokuratury przypomina stare porzekadło o szatniarzu z PRL, który mówi klientowi „nie mam Pańskiego płaszcza i co mi Pan zrobisz?” Sąd okręgowy w Białymstoku poszedł znacznie dalej, gdyż nakazał klientowi za zagubiony płaszcz zapłacić.

Proces Mirosława Ciełuszeckiego pokazuje wszelkie patologie wymiaru sprawiedliwości, który stracił zdolność do wewnątrzsystemowej korekty ludzkich błędów. Prokuratorzy i sędziowie są tylko ludźmi popełniającymi błędy, ale po to mamy procedury, dwuinstancyjność orzekania oraz hierarchiczną strukturę systemu, aby minimalizować ryzyko ich występowania.

Ten proces jest obrazą dla wymiaru sprawiedliwości i narusza powagę majestatu Rzeczypospolitej, gdyż prokuratorzy i sędziowie występują przecież w jej imieniu. Mam nadzieję, że wywołuje także zażenowanie znacznej części środowiska prawniczego, gdyż nie mam wątpliwości, że wielu prokuratorów i sędziów uczciwie i zgodnie z zasadami logiki wykonuje swój zawód. To od nich w dużej mierze zależy czy wymiarowi sprawiedliwości przywrócona zostanie należna powaga i prestiż, a do sądów obywatele będą zgłaszać się nie po wyrok, a sprawiedliwość.

Pierwszy krok w tym kierunku został uczyniony przez Kancelarię Prezydenta RP, która wszczęła procedurę ułaskawienia wobec Mirosława Ciełuszeckiego. Drugi krok należy do Rzeczników Dyscyplinarnych, którzy powinni wszcząć procedurę wyjaśniającą wobec wszystkich prokuratorów i sędziów zaangażowanych w proces Mirka.

Proces Józefa K. opisany przez Franza Kafkę zakończył się tragicznie. Proces Mirosława Ciełuszeckiego wciąż trwa i może zakończyć się zwycięstwem logiki nad absurdem, praworządności nad bezprawiem, zwykłej przyzwoitości nad draństwem. Aby tak się stało trzeba obywatelskiego zaangażowania i głośnego sprzeciwu wobec krzyczącej niesprawiedliwości jaka spotkała przedsiębiorcę z Podlasia.

Casus Mirosława Ciełuszeckiego powinien posłużyć jako ważny argument na rzecz konieczności reformy wymiaru sprawiedliwości, a jego proces być przedmiotem zajęć dla studentów prawa. Jeśli z tej lekcji nie wyciągniemy żadnej nauki, przegramy wszyscy wraz z Mirkiem.

Tu można obejrzeć rozmowę z Mirosławem Ciełuszeckim: Sfingowany proces Ciełuszeckiego, czyli jak wygląda polski wymiar sprawiedliwości