Perły przed wieprze. Teatr swój widzę ułomny

Marek Szarek

Plakat z inscenizacji „Minuty Ciemności” – Rzecz o transhumanizmie i etyce żuków

43 Warszawskie Spotkania Teatralne zmierzały ku końcowi, a ja wciąż nie mogłem się zdecydować, które przedstawienie wybrać. W tym roku o programie Spotkań i zaproszeniach do stolicy decydowało nowe jury pod dyrekcją Moniki Strzępki. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że długo studiowałem repertuar Spotkań, ale żadna oferta nie wzbudziła mojego entuzjazmu.

Linia repertuarowa tegorocznych Spotkań jest skrojona pod nowego, innego, niż Szarek widza. Widza, dla którego teatr jest przede wszystkim wehikułem postępowej ideologii i żywą formą publicystyki, a dopiero później wydarzeniem artystycznym.

Pomyślałem, że to nie dla mnie, że czas się wycofać i zamiast o teatrze, zacząć pisać recenzje z targów staroci. Ale się nie poddałem i wbrew wszystkiemu postanowiłem uszczknąć coś dla siebie z tegorocznych Spotkań. Lecz zanim napiszę na co się wybrałem, pierwej napiszę czego nie widziałem.

Jako pierwszą wyeliminowałem propozycję Teatru im. A. Fredry z Gniezna, który przyjechał do Warszawy z przedstawieniem pt. ”Miła robótka”. Gnieźnieński Teatr przywiózł opowieść o „seksualnej transformacji, jaka dokonała się w Polsce po zmianach ustrojowych”. Przedstawienie opowiada o Polakach, którzy nauczyli się mówić o swoich seksualnych fantazjach i pozytywnie traktować swoje ciała oraz płynące z nich odmienne od normy przyjemności. Ponieważ zrezygnowałem z „Miłej robótki”, to wciąż fantazjuję po staremu – normalnie i tradycyjnie – nuda!

Nie zdecydowałem się także na uczestnictwo w występach Teatru Polskiego z Poznania, który pokazał Warszawiakom ”Kolorowe Sny”. Zrobiłem to ze stratą dla siebie, jako wychowawcy, bo jak zapewniają twórcy przedstawienia –„Kolorowe sny”, to edukacyjne i teatralne przedsięwzięcie dające głos młodym osobom queerowym. Przedstawienie stanowi platformę do dorosłości i jest okazją do rozwoju osób reprezentujących poszczególne litery elgiebetowego alfabetu”. Jednak poznańskiej lekcji też nie odrobiłem, nie nauczyłem się elgiebetowego abecadła i wciąż jestem ciemny, jak dziura w du.. heteryka.

Opuściłem też lekcję transhumanizmu, którą na Spotkaniach dała widzom: ekipa Warszawskiej Akademii Teatralnej w spektaklu pt: „Minuta w ciemności”. Twórcy przedstawienia zaprezentowali „nową etykę, która obejmuje nie tylko człowieka, ale także inne byty: zwierzęta, insekty, wirusy itp. ”Minuta w ciemności” – zachęcali warszawscy akademicy, to próba oglądania świata z perspektywy żuka. „Dziękuje, postoję” – pomyślałem – „wolę być człowiekiem”.

W ten sposób straciłem szansę, żeby zostać owadem. Ale nie żałuję, bo już wcześniej miałem okazję dowiedzieć się, jak wygląda rzeczywistość oglądana z perspektywy wirusów. Taką narrację zafundowała czytelnikom Tokarczuk w swojej ostatniej powieści. Kto czytał „Empuzjon”, ten wie o co chodzi.

Nie poznałem też życia „Geja w wielkim mieście”, z którym do stolicy przyjechali studenci Krakowskiej Akademii im. S.Wyspiańskiego i nie byłem obecny przy „Śmierci Jana Pawła” – inscenizowanej przez Teatr Polski w Poznaniu.

Natomiast chciałem pójść na performans z Iwoną Demko pt. ”Ozłocona”. Wydarzenie miało się odbyć wokół Wilgotnej Pani, słynnej rzeźby stojącej w Teatrze Dramatycznym.

Warsztaty miały składać się z 3 części. Część pierwsza przewidywała wygłoszenie wykładu na temat postrzegania kobiecych narządów w historii. Część druga miała zawierać performatywne wypowiedzi osobiste na temat własnej vulvy. Tej się przestraszyłem, ponieważ po pierwsze, mam kuta.., a po drugie jestem nieśmiały. Za to część trzecia, czyli – wspólne ozłacanie vulvy, przypadła mi do gustu, ale się spóźniłem! Ozłacanie zaczęło się dzisiaj o 11-tej, a ja w niedzielę lubię pospać! O czym zapewnia Was – wciąż szary, bo nieozłocony, lecz wyspany Szarek.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.